niedziela, 24 lipca 2011

Dziewięć wcieleń kota Deweya - Vicki Myron, Bret Witter










Tytuł oryginału - Dewey's Nine Lives. The Legacy of the Small-Town Cat Who Inspired Millions
Wydawnictwo – Znak
Ilość stron – 364
Okładka miękka

Ocena – 8/10





 To właśnie była Magia Deweya. Zarażał każdego swym radosnym, przyjaznym i spokojnym podejściem do życia.*

Wszystko zaczyna się w pewien zimowy poranek kiedy to Vicki Myron, która pracowała w tamtym czasie w Bibliotece Publicznej w Spenser, odnajduje małego miedzianorudego kociaka wewnątrz metalowej skrzyni na książki; trafił on do niej z ulicy ponieważ ktoś wrzucił go  do otworu na zwracane książki. Otrzymuje on również imię Dewey.

Zwierzak ten zostaje automatycznie włączony do planu „ożywienia biblioteki”, nikt nie wie jednak jak wiele zmian spowoduje oraz ile emocji wywoła u ludzi wokół siebie. Przez dziewiętnaście lat, które spędzi w bibliotece stanie się niemal jej ikoną, zyska wielu fanów oraz sprawi, że nawet po swojej śmierci zostanie mile wspominany.

Jeśli ktoś jest zainteresowany tym, co dokładnie stało się z uroczym kociakiem z biblioteki, to odsyłam go do pozycji Dewey. Wielki kot w małym mieście. Ponieważ opowieść o nim stanowi jedynie tło do książki, którą pragnę opisać.

Dziewięć wcieleń kota Deweya ma być pewnego rodzaju kontynuacją powyższej książki. Przedstawia ona dziewięć różnych historii, w których koty odegrały różne role i zmieniły sposób postrzegania świata przez ich właścicieli. Tylko kilka z nich nawiązuje do tytułowego Deweya, autorka skupia się na opisaniu reakcji czytelników na jej pierwszą książkę oraz udowodnieniu, że nie tylko dla niej zwierzak może stać się ważną częścią życia, która na zawsze zostaje zapamiętana.

Autorka na początku przybliża nam wydarzenia z pierwszej książki, dlatego ktoś kto jej nie czytał może śmiało zabrać za Dziewięć wcieleń kota Deweya bez większych wyrzutów sumienia. Do tego wszystkiego, każdy rozdział jest odrębną opowieścią o losach różnych ludzi, który tworzy wraz innymi pewną całość, są one ułożone w pewnym porządku; ja jednak uważam, że można je czytać w dowolnej kolejności, nie tracąc przy tym nic z lektury.

Historie tutaj są wesołe oraz smutne, chwilami mogą wydać się nierzeczywiste, ale jednak wydarzyły się naprawdę. Dają one nadzieję, na to, że kiedy w coś uwierzymy, wszystko się może jakoś ułożyć - a pomóc może nam w tym niepozorny czworonóg.

Dla zainteresowanych… moim zdaniem jest to pozycja dla osób, które rozumieją wieź jaka może łączyć pupila z jego właścicielem, ponieważ ktoś posiadający postawę typu „jak można rozpieszczać koty, w głowach im się poprzewracało” lub „kto płacze po kocie/psie, przecież to zwykły zwierzak” może czuć się zmieszany lub nawet zdegustowany zachowaniami w tej książce.

*V. Myron, B. Witter Dziewięć wcieleń kota Deweya str. 12


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Znak, za co bardzo dziękuję. 

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam sierściuchy :) więc książkę przeczytam na pewno :) p.s kocur z okładki jest świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham koty. I absolutnie rozumiem rozpacz po śmierci ukochanego zwierzaka, sama kilka razy ją przeżywałam. Zdegustowana więc nie będę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam zaszczyt poinformować, że zostałaś nominowana do nagrody One Lovely Blog Award na http://wkrainiestron.blogspot.com/. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jednak wolę zabrać się najpierw za pierwszą:) Na początku myślałam w ogóle, że to okładka jakiegoś magazynu o kotach:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam ta książkę wypożyczoną, ale nie przeczytałam... Może innym razem :)

    OdpowiedzUsuń