wtorek, 6 grudnia 2011

Deklaracja – Gemma Malley






Tytuł oryginału - The Declaration
Wydawnictwo -  Wilga
Ilość stron – 312
Okładka miękka




Akcja książki rozpoczyna się w roku 2140. Posiadanie potomstwa jest zakazane. Wyjątek stanowi  fakt rezygnacji z leku na nieśmiertelność, niestety taką rezygnacje należy podpisać gdy ma się 16 lat.

Mimo wszystko w świecie stworzonym przez G. Malley są osoby, które nie podporządkowały się prawu i zakładają w ukryciu rodziny. Tytułowa Deklaracja określa dzieci z takich związków nadmiarami . Anna jest jednym z nich. Ona właśnie i podobni do niej w świecie idealnym nie mają prawa do życia.  Nadmiary nie mają w ogóle prawa do jakichkolwiek luksusów, a w szczególności do leku na nieśmiertelność

Dziewczyna wychowuje się w ośrodku dla nielegalnych, w którym znajdują się dzieci schwytane przez specjalną policje - łapaczy. Anna była małym dzieckiem kiedy tam trafiła i nie pamięta swoich rodziców, a co gorsza nienawidzi ich za to, że się urodziła.

W miejscu tym nadmiary uczą się jak mogą stać się pożyteczne dla ludzi legalnych, wykonując ich wszelkie polecenia oraz ułatwiając im życie jak tylko potrafią. Ujmując prościej stają się ich niewolnikami.  Właśnie w ten sposób nadmiary mogą odpracować dług wobec natury – którym są ich narodziny oraz całe życie.

Wracając do głównej bohaterki, Anna jest pogodzona z losem jaki ją czeka. Wkrótce opuści ośrodek i stanie się pożyteczna dla społeczeństwa, cieszy ją to. Uważa, że prawo jest sprawiedliwe, a ona powinna pokornie mu się podporządkować.

Wszystko byłoby dla dziewczyny proste, gdyby w ośrodku nie pojawił się pewien chłopak – Peter. On wprowadza chaos w poukładane życie Anny twierdząc, że trafił do ośrodka aby ją uwolnić. Opowiada jej o życiu jakie może prowadzić, o jej rodzicach. Próbuje przebić się przez twardą skorupę Anny, dając jej nadzieję, że jest warta więcej niż twierdzi prawo.

Podsumowując, książka jest napisana w miarę prostym językiem jednak, dzięki wątkowi, na którym się opiera, może zainteresować zarówno młodszych jaki i starszych czytelników.

Ja natomiast zachęcam do przeczytania, ze względu na jeden motyw – jak bardzo moralnie może upaść społeczeństwo, które się rozwinęło i zwalczyło choroby? Ludzie zawsze pragnęli nieśmiertelności. Gemma Malley ukazała świat w którym jest to możliwe, jednak płaci się za to ogromną cenę - prawo do życia mają tylko ludzie legalni, pozostali to nadmiary, oni odbierają wodę, żywność i miejsce na ziemi tym osobą, którym "ono się należy".
.......
Wybaczcie za czcionkę, ale sama nie wiem dlaczego tak się zmienia.

sobota, 3 września 2011

nadal żyję....

Może nie będzie to tradycyjny post, który pojawia się na blogach o książkach, ale chce dać jakiś znak życia (oraz tego, że nie zapomniałam o blogu).
Jeśli chodzi o czytanie to miałam ostatnio mało czasu na takie przyjemności - narodziny bratanka, wspaniałego szkraba o imieniu Mikołaj oraz nauka do egzaminów wstępnych, do tego jeszcze walka z nowym mieszkaniem, które postanowiłyśmy wynająć na czas studiów... ehmmm i wiele innych...  spędzało mi to sen z powiek.
Całe szczęście wszystko zakończyło się happy endem, a ja wracam do pisania recenzji - tylko znajdę moją wenę, cwaniara bawi się ze mną w chowanego.
Na zakończanie, aby nie była to taka pusta notka dodam coś "muzycznego" , miłego słuchania.

Stand in the rain - Superchick




*********

Małe sprostowanie i przeprosiny dla tych osób, które odwiedzają mojego bloga i myślą, że go porzuciłam....
Wielki powrót jednak nie nastąpił jak zapowiadałam. Kiedy myślałam, że ogarnęłam się z ogólnego zamieszania jeszcze więcej spraw spadło mi na głowę a wena zniknęła bezpowrotnie. Dodatkowo dopadła mnie ogólna niemoc do czytania i pisania na dłuższy czas, mimo to właśnie zaczęłam skrobać coś o książce "Deklaracja" i mam ogromną nadzieję już za kilka dni dodać nowy post.
pozdrawiam - mila

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Całując grzech - Keri Arthur







Tytuł oryginału  –  Kissing Sin
Część 2 cyklu Zew Nocy
Wydawnictwo – Erica , 2011
Ilość stron - 430
Okładka miękka

Ocena : 7,5/10




Rozpoczynając lekturę Całując grzech już od samego początku wiedziała co mnie czeka, czyli ciągła akcja przeplatana erotyzmem oraz zabijaniem – co w przeciwności do wydarzeń z książki Wschodzący księżyc, nie było już dla mnie szokiem.

Akcja książki rozpoczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach z pierwszej części. Autorka ponownie przenosi nas do świata przepełnionego różnego rodzaju gatunkami, mutantami  oraz najmniej lubianymi przeze mnie pająkami – które bez problemy mogą dostać się wszędzie, przez choćby najmniejsze szczeliny, zamieniając swoje ciało w ciecz a następnie powracając do pierwotnej formy. Główna bohaterka budzi się w jakimś dziwnym miejscu, który stanowi atrapę miasta, tak naprawdę jest to laboratorium mające na celu krzyżowanie gatunków. Nie pamięta jak się tam znalazła i kto za wszystko jest odpowiedzialny, ale  intuicja podpowiada jej jedno, musi uciec i to jak najszybciej. Udaje jej się to dzięki pomocy Kade’a -zmiennokształtnego, który nie ukrywa zainteresowania rudowłosą bohaterką.
  
Pomimo faktu, że dotychczasowi partnerzy Riley okazywali się zdrajcami, a Quinn zranił ją i to mocno, kobieta postanawia zaufać zmiennokształtnemu. Niestety również on okazuje kimś innym, niż naprawdę jest.

Ale przecież nikt nie powiedział, że życie w książkach jest jak bajka.  Na domiar złego ten, który miał chociaż w małym stopniu przybliżyć bohaterkę właśnie do takiej wizji, odkrywa przed nią, coraz to mroczniejszą stronę swojej natury.

Dodatkowo rozwiniętym wątkiem, który został już rozpoczęty w książce Wschodzący księżyc, jest chęć posiadania przez Riley dziecka. Kobieta jest świadoma, że ma mało czasu aby zrealizować to pragnienie. Powodem tego jest fakt, że wkrótce jej wampirza część natury stanie się na tyle dominująca, że już nie będzie miała takiej możliwości. Zdradzę tutaj tylko jedno, posiadanie dziecka jest bardzo ważny dla wilkołaków, jednak jaką decyzję podejmie bohaterka pozostawię już odkrycia osobom, które będą chciały przeczytać tę pozycję.

Na zakończanie dodam, że historia, podobnie jak w pierwszej części, opowiadana jest z punku widzenia Riley i jak wcześniej wspomniałam, przez cały czas coś się dzieje, dlatego Całując grzech czyta się zadziwiająco szybko. Polecam ją wszystkim tym, którzy nie wzdrygają się przed opisami seksu czy zabijania, ponieważ podobnie jak w pierwszej części jest ich tutaj spora dawka. Keri Arthur przenoś nas do Melbourne w Australii, skąd też sama pochodzi, i zapewnia kilka godzin lub dni  dobrej rozrywki z bohaterami serii Zew Nocy.





Książkę otrzymałam od wydawnictwa Erica, za co bardzo dziękuję.

czwartek, 28 lipca 2011

marzy mi się... Glen Cook - czyli książki polecone

Jak sam nagłówek mówi, goblin(chochlik) vel mila znów ma jakąś zachciankę, w tym przypadku jest to moje dzisiejsze odkrycie w empiku -  tutaj muszę dodać pewne sprostowanie, odkrycia tego dokonał pewien zapalony znawca fantastyki, za co ja dziękuje, a mój portfel go przeklina.
Kroniki Czarnej Kompani oraz  Księgi Południa, wydania wznowione przez Rebis, prezentują się wspaniale. Przedstawiają one to, co kocha każdy miłośnik fantasy, czyli miecz i magie, a same pozycje mają już dobre 30 lat, pomimo to zaskakują i nie można się od nich oderwać.
Pewnie zastanawiacie się skąd to wiem, proste -  przypadkowe spotkanie dwóch osób, które mają fioła na punkcie wszelkich literek, krótka rozmowa i przepadłam. Bycie molem książkowym nie jest wcale czymś tanim... ale za to bardzo przyjemnym :-)



Na recenzje autorstwa Sheila zapraszam tutaj :

niedziela, 24 lipca 2011

Dziewięć wcieleń kota Deweya - Vicki Myron, Bret Witter










Tytuł oryginału - Dewey's Nine Lives. The Legacy of the Small-Town Cat Who Inspired Millions
Wydawnictwo – Znak
Ilość stron – 364
Okładka miękka

Ocena – 8/10





 To właśnie była Magia Deweya. Zarażał każdego swym radosnym, przyjaznym i spokojnym podejściem do życia.*

Wszystko zaczyna się w pewien zimowy poranek kiedy to Vicki Myron, która pracowała w tamtym czasie w Bibliotece Publicznej w Spenser, odnajduje małego miedzianorudego kociaka wewnątrz metalowej skrzyni na książki; trafił on do niej z ulicy ponieważ ktoś wrzucił go  do otworu na zwracane książki. Otrzymuje on również imię Dewey.

Zwierzak ten zostaje automatycznie włączony do planu „ożywienia biblioteki”, nikt nie wie jednak jak wiele zmian spowoduje oraz ile emocji wywoła u ludzi wokół siebie. Przez dziewiętnaście lat, które spędzi w bibliotece stanie się niemal jej ikoną, zyska wielu fanów oraz sprawi, że nawet po swojej śmierci zostanie mile wspominany.

Jeśli ktoś jest zainteresowany tym, co dokładnie stało się z uroczym kociakiem z biblioteki, to odsyłam go do pozycji Dewey. Wielki kot w małym mieście. Ponieważ opowieść o nim stanowi jedynie tło do książki, którą pragnę opisać.

Dziewięć wcieleń kota Deweya ma być pewnego rodzaju kontynuacją powyższej książki. Przedstawia ona dziewięć różnych historii, w których koty odegrały różne role i zmieniły sposób postrzegania świata przez ich właścicieli. Tylko kilka z nich nawiązuje do tytułowego Deweya, autorka skupia się na opisaniu reakcji czytelników na jej pierwszą książkę oraz udowodnieniu, że nie tylko dla niej zwierzak może stać się ważną częścią życia, która na zawsze zostaje zapamiętana.

Autorka na początku przybliża nam wydarzenia z pierwszej książki, dlatego ktoś kto jej nie czytał może śmiało zabrać za Dziewięć wcieleń kota Deweya bez większych wyrzutów sumienia. Do tego wszystkiego, każdy rozdział jest odrębną opowieścią o losach różnych ludzi, który tworzy wraz innymi pewną całość, są one ułożone w pewnym porządku; ja jednak uważam, że można je czytać w dowolnej kolejności, nie tracąc przy tym nic z lektury.

Historie tutaj są wesołe oraz smutne, chwilami mogą wydać się nierzeczywiste, ale jednak wydarzyły się naprawdę. Dają one nadzieję, na to, że kiedy w coś uwierzymy, wszystko się może jakoś ułożyć - a pomóc może nam w tym niepozorny czworonóg.

Dla zainteresowanych… moim zdaniem jest to pozycja dla osób, które rozumieją wieź jaka może łączyć pupila z jego właścicielem, ponieważ ktoś posiadający postawę typu „jak można rozpieszczać koty, w głowach im się poprzewracało” lub „kto płacze po kocie/psie, przecież to zwykły zwierzak” może czuć się zmieszany lub nawet zdegustowany zachowaniami w tej książce.

*V. Myron, B. Witter Dziewięć wcieleń kota Deweya str. 12


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Znak, za co bardzo dziękuję. 

sobota, 16 lipca 2011

Wilcze dziedzictwo: ukryte cele - Magda Parus











Tom 3 cyklu Wilcze dziedzictwo
Wydawnictwo – Runa
Ilość stron - 457
Okładka miękka

Ocena : 9,5/10




Opis z okładki
Oto świat mroku, którym rządzą surowe zasady.
Świat podzielony pomiędzy wilkołaki i ich bezlitosnych zabójców.
Ukryty w głębi gór i niedostępnych lasów.
Sięgający po naszą przyszłość.
Zaczęło się w Górach Skalistych, w niewielkim miasteczku, którego mieszkańca rozszarpał niedźwiedź. Tyle że to wcale nie był niedźwiedź. I Colin nie mógł dłużej zwlekać. Wyruszył na pomoc siostrze i bratu, których nie widział od czasów brutalnego morderstwa rodziców. Nie sądził, że oni tę pomoc odrzucą. Nie sądził też, że właśnie wpada na trop tajemnicy, która zawiedzie go za ocean, a ostatecznie aż do Polski. Wiedzie żywot wygnańca. Ukrywa się wśród łowców, nieprzyjaciół własnego gatunku, i słucha ich legend, opowieści oraz mitów. I coraz bardziej wątpi w prawdy, jakimi karmiono go w osadzie wilkołaków. Jego ponure podejrzenia zmieniają się w pewność, kiedy znów wpada na trop swojej siostry i dowiaduje się, że Emily odgrywa wielką rolę w zamysłach przywódców wilczego klanu. Wyrusza więc na Fionię, gdzie podobno kapłani oddają cześć wilczemu bóstwu. Być może jednak jest to tylko pułapka, zastawiona na niego przez wilczą społeczność, której prawa odważył się złamać. Być może Emily w decydującej chwili zwróci się przeciwko niemu…


Wilcze dziedzictwo: ukryte cele stanowi ostatnią część znakomitej trylogii Magdaleny Parus. Autorka przez poprzednie dwa tomy karmiła nas oryginalną historią, intrygami oraz wspaniale wykreowanym światem. Obraz ten nie był przesłodzony, bohaterowie, pomimo swojego fantastycznego pochodzenia są realni aż do granic, zdolni zabić dla dobra sprawy.

Wilkołaki w książce M. Parus żyją w zorganizowanych społecznościach, zamkniętych osadach, gdzie przekazują wiedzę kolejnym pokoleniom i chronią siebie nawzajem. Dzielą się oni również na świadomych, czyli tych którzy znają swoją naturę, przemieniają się kiedy chcą oraz nieświadomych – zerówki – którzy tylko posiadają gen łączący ich z rasą wilkołaków, są nieświadomi swojej natury, nie pamiętają przemiany, która u nich zachodzi tylko podczas pełni, co i tak nie musi się wydarzyć - ich wilcza natura może pozostać uśpiona, aż do śmierci danej osoby.
Zwykli ludzie nie są świadomi, że obok nich istnieje inna rasa. Wyjątek stanowią łowcy, którzy uważają się za obrońców ludzkości oraz pragną wybić, co do nogi – albo tutaj, co do łapy – każdego przedstawiciela rasy wilkołaków.

Całość jest dość prosta do wytłumaczenia. Colin, główny bohater, pragnie odnaleźć i uwolnić swoją siostrę z rąk kapłanów, która ma posłużyć do wypełniania przepowiedni. Została ona porwana około półtora roku temu, a całość opisana jest w pierwszym tomie cyklu. Właśnie to zdarzenie sprawiło, że świat Colina został przewartościowany, dawane zaufanie w społeczność utracone, a sam chłopak stał się wygnańcem.
Jego świat zmienił się, kiedy dotarło do niego, że osoby, którym ufał, planowały na niego zasadzkę, a on sam ma odegrać nie mniej kluczową rolę w realizacji planów kapłanów co jego siostra. Sytuację nie poprawia fakt, że jego stryj, który wychowywał go od śmierci jego ojca oraz macochy, pragnie go zabić aby nie dopuścić do realizacji wcześniej wspomnianej przepowiedni.

Historia ma wiele wątków pobocznych, które wyjaśniają się w trzecim tomie oraz w pewnej chwili tworzą całość z głównym wątkiem - poszukiwaniami Colina oraz przepowiednią. Tworzą one świetną atmosferę, która stopniowo jest budowana i wzbudza coraz większe zainteresowanie, całość nie jest podana jak na talerzu, zakończenie zaskakuje i to bardzo. Może gdzieś głęboko w podświadomości mogło mi się wydawać, że wszystko może zakończyć się w podobny sposób, ale tylko w niewielkim stopniu ponieważ autorka przeszła moje najskrytsze oczekiwanie.

Jeszcze kilka słów o głównym bohaterze. Colin, silny wilkołak, alfa. Buntownik, któremu bardzo ciężko się kontrolować nie jest jednocześnie jakimś nieszczęśliwym nastolatkiem, ale dorosłym mężczyzną. Mam co do niego mieszane uczucia, w jednej chwili go lubiłam, a w następnej byłam wściekła na jego zachowania - jedno muszę przyznać, jego postać pozostaje w pamięci bardzo długo.

Na zakończenie powiem, że narracja jest trzecio osobowa, a akcja trzeciego tomu rozpoczyna się w Polsce, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
Cały cykl polecam z czystym sumieniem, a fanom tego typu literatury wskazuje jako pozycje obowiązkową. Pragnę zaznaczyć, że nie jest to też paranormal romance, co obecnie jest chyba elementem niezbędnym przy historiach o istotach nadprzyrodzonych.
......................................................................................................
Ciekawostka dla tych, którzy  chcą się dowiedzieć więcej o serii. Istnieje strona poświęcona bezpośrednio właśnie tym książką:
http://www.runa.pl/wilcze-dziedzictwo.html

piątek, 8 lipca 2011

Wschodzący księżyc - Keri Arthur









Tytuł oryginału    Full Moon Rising

Część 1 cyklu Zew Nocy
Wydawnictwo – Erica
Ilość stron - 439
Okładka miękka

Ocena : 7,5/10




Opis z okładki
Riley Jansson, na co dzień zatrudniona w biurze Departamentu Innych Ras w Melbourne, skrywa niezwykłą tajemnicę. Jest rzadko spotykanym połączeniem wilkołaka i wampira, ale jej wilcza natura dominuje. Nie chce być Strażnikiem, jak jej brat bliźniak, Rhoan, który musi zabijać, aby ochraniać ludzi. Jednak nie zawsze okoliczności sprzyjają naszym planom, czasem życie decyduje za nas… Zbliża się pełnia, która wilczą część Riley bierze w posiadanie i doprowadza do burzy zmysłów. Gdy Rhoan znikam w trakcie misji, a tajemniczy , nagi i niezmiernie pociągający wampir staje na progu jej mieszkania, Riley wie, że zbliżają się kłopoty….

Zabierając się za książkę Keri Arthur oczekiwałam czegoś całkiem innego niż dostałam (co ostatnio jest częste w książkach, które czytam). Wyobrażałam sobie, że będzie to kolejna pozycja o pełnej kompleksów, nieszczęśliwej nastolatce, wzdychającej do pewnego przystojniaka, bożyszcza kobiet (i nie tylko), który całkiem przypadkowo zakochuje się w wyżej opisanej, zrozpaczonej niewieście. Nie twierdze tutaj, że pogardzę książką o takiej tematyce, ale nie o niej teraz mowa.

Jakie było moje zaskoczenie, gdy ten popularny już schemat okazał się w tym przypadku niewłaściwy. Głowna bohaterka jest pewną siebie,  mającą dwadzieścia dziewięć lat kobietą, która nie poszukuje w każdym napotkanym mężczyźnie wielkiej miłości oraz stałego związku. Jest raczej realistką, choć muszę przyznać bardzo pokręconą – co w jej postaci polubiłam. Stanowi również wyjątek w swoim świecie, jest naturalnym, choć bardzo rzadkim mieszańcem wampira oraz wilkołaka, gdzie jak wcześniej wspomniane jej druga natura dominuje. Tutaj muszę przyznać, że autorka w zgrabny i wiarygodny sposób wytłumaczyła dlaczego to jest możliwe, za co ma już jak u mnie spory plus. Wracając do wilczej natury Riley, to ona sprawia, że co miesiąc, tuż przed pełnią dopada ją tak zwana księżycowa gorączka, która powoduje u wilczej (a raczej „wilkołaczej”) społeczności nic innego jak silny popęd seksualny. Konsekwencją, albo raczej czymś co dla Riley jest chlebem powszednim, jest fakt, że ma kliku stałych oraz przelotnych partnerów seksualnych. Do tego wszystkiego należy dorzucić fakt, że bohaterka umie o siebie zadbać oraz jest bardzo zabawna, ale nie jest łamagą, czego można się ostatnio spodziewać po bohaterkach książek o takiej tematyce.

Podobny do głównej bohaterki jest jej brat bliźniak - Rhoan. Jest on również  pewnym stopniu powodem zamieszania w jakie zostaje ona wplątana.

Jeśli chodzi o tego jedynego mężczyznę w życiu Riley, to mogę bardziej mówić o nim jako o kimś nieokreślonym – ponieważ, jak wcześniej wypomniałam, monogamia nie jest czymś co preferuje bohaterka, jednak traktuje to jako stan przejściowy. Może właśnie to się zmieni, w którymś z następnych tomów, a jednym z potencjalnych kandydatów na wybranka, może będzie Quinn  - znajomy jej brata oraz wampir, który aby nie było za łatwo jest również po uszy zaplątany w całe zamieszanie wokół dziewczyny.

Ale to nie wszystko, w książce przez cały czas coś się dzieje. Bohaterowie nie są nudni i całość wciąga. Mimo to, książkę polecałabym raczej dojrzalszym czytelnikom – ze względu na dość sporą dawkę scen erotycznych.

Właśnie ta część otwiera cykl Zew Nocy, który już wiem, że będę śledzić. Opisuje świat gdzie wampiry, wilkołaki, ludzie czy też  wszelkiego rodzaju inne bardziej lub mniej ludzkie istoty  koegzystują (albo chociaż próbują). 


Nie żałuje czasu jaki poświeciłam na czytanie tej pozycji i już wkrótce zabieram się za następną części, Całując grzech. Na zakończenie dodam, że bardzo podoba mi się okładka tej książki, ale to już moje prywatne zdanie. 



Książkę otrzymałam od wydawnictwa Erica, za co bardzo dziękuje. 

czwartek, 30 czerwca 2011

Dziewczyna, która pływała z delfinami - Sabina Berman









Tytuł oryginału –  La mujer que buceó dentro del corazón mundo
Wydawnictwo – Znak
Ilość stron - 231
Okładka  miękka

Ocena : 8,5/10






Opis z okładki:
Poznajcie Karen, niezwykłą dziewczynkę, która zaskakuje wszystkich oryginalnym spojrzeniem na świat. Karen przez wiele lat nic nie mówi, nie czyta, chodzi własnymi drogami. Nie wie, co to znaczy smutek, radość czy miłość. Dla wielu jest „dzikim dzieckiem”, które najlepiej się czuje, nurkując z delfinami. Aby żyć wśród ludzi, musi nauczyć się najtrudniejszego – kochać.
Sabina Berman stworzyła kobiecą wersję Forresta Gumpa, lekką i zabawną opowieść, równie zaskakującą jak „pudełko czekoladek”. Przekonaj się jak wiele może się zmienić, gdy pozostajemy wierni sobie. Kiedy zdanie innych przestaje mieć znaczenie. Kiedy sami wiemy, co jest dla nas najważniejsze.

Jest to pierwsza książka Sabiny Barman, która jak dla mnie, jest bardzo dobrym debiutem. Porusza ona takie kwestie, jakie na co dzień sami unikamy, albo uważamy za tematy nie warte naszej uwagi – bo kogo interesuje mała autystyczna dziewczynka albo zwierzęta, które mogą być naszymi pupilami, siłą roboczą w jakimś miejscu na świecie lub trafić na nasz stół. Zapominamy o tym, że wyczystko co nas otacza ma na siebie jakiś wpływ i nie mówię tutaj tylko o wcześniej wspomnianych zwierzętach.


Historia w książce stanowi formę opowieść Karen Nieto  (tytułowej dziewczyny pływającej z delfinami), o swoim życiu. Wkrótce będzie miała 42 lata, a to co ją ukształtowało, historia oraz przemyślenia, postanowiła spisać.  

Wszystko zaczyna się w chwili, kiedy jej ciotka Izabelle zamieniła dom w Kalifornii na stary rozpadający się pałacyk w Mazatlan, który otrzymała w spadku wraz z przetwórnią tuńczyka o nazwie Pociecha, po śmierci siostry. Tam właśnie, kobieta spotyka stworzenie, małą dziewczynkę, która nic nie mówi jest brudna oraz wygłodniała, nie próbuje nawiązać kontaktu, a jedynie krzyczy. Służba informuję nową właścicielkę posiadłości, że jest to znajda, którą jej siostra próbowała się opiekować, a jako opiekę należy tutaj rozumieć bicie oraz podrzucanie jedzenia. Izabelle postanawia zmienić los dziewczynki, uczłowieczyć i dać szanse na w miarę normalną przyszłość. Właśnie dlatego, gdy dziewczynka dorasta, posyła ją do przetwórni tuńczyka, aby nauczyła się żyć wśród ludzi oraz odnalazła swoje miejsce, następnie na studia, gdzie stopniowo kształtuje się jej obraz o świecie oraz ujawniają niezwykłe zdolności.

Niespodziewanie to właśnie Karen, mała dziewczynka, która nie mieści się w normy zwykłych ludzi, zmienia życie kobiety.

Trudno jest określić, co tak naprawdę kształtuje osobowość Karen, jej autyzm czy może to, że wychowywała się tak blisko natury, bez względu na to jest ona osobą wyjątkową pod wieloma względami. Mogę tutaj dla przykładu podać fakt, że pomimo wyników testów, klasyfikujących ją na kogoś pomiędzy imbecylem a idiotą, jest ona geniuszem, który dostrzega świat jak nikt inny, a przy tym ma niezwykła fotograficzną pamięć. Do tego wszystkiego nie umie jednej, tak powszechnej dla nas rzeczy – kłamać.

Jej życie zawsze jest powiązane z naturą, z próbą współgrania z otaczającym ją światem oraz pozostaniem nadal sobą, bo jak sama twierdzi, nie zmieni tego kim jest i nigdy do końca nie zrozumie ludzi normalnych.

Coś co bardzo mi się spodobało w postaci Karen, to jej negowanie stwierdzenia Myślę więc jestem, które chyba zna każdy. Ona właśnie twierdzi, że wcale tak nie musi być, robi to w tak ciekawy sposób, że potrzebowałam chwili, dla samej siebie, aby nad tym pomyśleć.
Jest to również pozycja, która trafiła do mnie całkowicie przypadkowo, ale mimo to nie żałuje, że ją przeczytałam. Cenie sobie takie książki, które dają mi do myślenia i Dziewczyna, która pływała z delfinami jest właśnie taką książką.


Na zakończenie dodam, że ten kto oczekuje odszukać tutaj opisy dzikiego dziecka całymi dniami pływającego z delfinami nie znajdzie tego, co nie oznacza, że nie warto jej przeczytać, przeciwnie polecam ją z czystym sumieniem. 
 


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Znak, za co bardzo dziękuję.




Ps Przepraszam za czcionkę, nie mogę jej zmienić w tym poście. Już kilka razy ją edytowałam, ale bezskutecznie.  Jak na chwilę obecną musi zostać tak jak jest.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

....muzycznie

...skoro miała być to strona "książki, ja i nie tylko" to czas na kolejny post ja i nie tylko.
Tym razem muzycznie, dwóch panów, których covery wydają mi się wspaniałe, stałam się ich wierną słuchaczką, natomiast ich koledzy, którzy stanowią tło do filmików, rozbawiają mnie do łez.
Oto jeden z nich, oryginał Bruno Mars - Grenade


Na obronę dodam, że świetnie czyta mi się przy tej piosence książkę Sabiny Berman :)

czwartek, 23 czerwca 2011

Pierwszy stosik


Wszystko musi mieć swój początek, również moje własne, prywatne stosiki ;) ten oto, sprawił mi wielką radość, nigdy nie mogłam się pochwalić (pełna pychy lub nie) taką ilością książek, które w większości należą do mnie, pomijając Pamiętnik, który pożyczyłam od dobrodusznej znajomej :-) Zazwyczaj do moich skromnych zbiorów trafiały pojedyncze egzemplarze i to w sporych odstępach czasu. 

Od góry:
1. Sabina Berman Dziewczyna, która pływała z delfinamiksiążka trafiła do mnie całkowicie przypadkowo, nawet nie miałam w planach jej przeczytać, pomimo to już mnie ona pochłonęła i recenzja będzie za kilka dni :-) Od wydawnictwa Znak
2. Nicholas Sparks Pamiętnik czyli z cyklu: Zapoznaje się z Panem S.
Kolejne są miłą niespodzianką od wydawnictwa Erica
6. Bernard Cornwell Nieprzyjaciel Boga
7. Bernard Cornwell Excalibur

wtorek, 7 czerwca 2011

Anioł stróż - Nicholas Sparks










Tytuł oryginału – The Guardain
Wydawnictwo – Albatros
Ilość stron - 464
Okładka  miękka ze skrzydełkami

Ocena : 7,5/10





Opis z okładki:
Julie Barenson zostaje wdową w wieku dwudziestu pięciu lat. Wraz z listem pożegnalnym od męża, w którym Jim obiecuje jej, że będzie jej aniołem stróżem, otrzymuje nieoczekiwany prezent – niemieckiego doga, któremu nadaje imię Śpiewak. Mijają cztery samotne lat. Julie stopniowo dojrzewa do nowej miłości i zaczyna przyjmować zaproszenia na randki. O względy dziewczyny zabiega przystojny i pewny siebie Richard, zachowujący się jak prawdziwy dżentelmen, w którym Julie dostrzega pokrewną duszę - pomimo, że ukochany pies go nie akceptuje i odnosi się do niego z wrogością. Wielką przyjaźnią darzy natomiast nieśmiałego Mike'a - najlepszego przyjaciela zmarłego męża, który skrycie kocha się w Julie. W zachowaniu jednego z mężczyzn Julie odkrywa coś niepokojącego i daje mu kosza. Opętany obsesyjną zazdrością mężczyzna, którego przeszłość skrywa mroczną tajemnicę, nie rezygnuje i zamienia jej życie w koszmar...

Nicholas Sparks to współczesny amerykański pisarz, którego dorobek, jest znany w wielu krajach.
W swoich książkach opisuje pełne ciepła, miłosne historie, które potrafią wzruszyć lub rozbawić. Pamiętnik, Szkoła uczuć, List w butelce oraz kilka innych książek, doczekały się nawet swojej ekranizacji.
Zachęcona tak pozytywną opinią, postanowiłam dać szanse jego książkom, a na przysłowiowy pierwszy ogień trafił Anioł stróż.

Książka opisuje losy Julie Barenson, której życie od dzieciństwa nie było łatwe. Wychowywana jedynie przez matkę nadużywającą alkoholu, która systematycznie sprowadzała nowych, podejrzanych, mężczyzn do domu, szybko nauczyła się samodzielności. Kiedy była nastolatką matka wyrzuciła ją na ulicę podczas jednej z awantur. Właśnie po tych wydarzeniach Julie poznaje swojego przyszłego męża, za którego namową udaje się do Swansboro, małego miasteczka w Karolinie Północnej. Mogłoby się wydawać, że dobra passa nareszcie uśmiechnęła się do kobiety, niestety po kilku latach szczęśliwego małżeństwa Julie zostaje wdową. Zostaje jej  jedynie dom pełen pamiątek po mężu, ich wspólni przyjaciele oraz niezwykły gwiazdkowy prezent – obietnice w liście, że Jim pozostanie jej aniołem stróżem wraz z szczeniakiem, którego Julie początkowo uważa za najbrzydszego na świecie.
Po czterech latach pies staje się jej wiernym towarzyszem, otrzymuje również niezwykłe imię – Śpiewak. Kiedy Julie postanawia przełamać swoją niechęć do ponownych randek, Śpiewak zachowuje się  agresywnie w stosunku do każdego mężczyzny, który pojawia się w pobliżu jego właścicielki. Wyjątek stanowią jedynie jej najbliżsi przyjaciele oraz Mike – jedyny kawaler, którego pies akceptuje, a nawet uwielbia.
Sytuacja zaczyna się zmieniać, kiedy w mieście pojawia się Richard – tajemniczy, bardzo przystojny oraz niezwykle szarmancki – początkowo idealny partner dla Julie, mimo że dziewczyna nieukrywa swojego zainteresowania, ich znajomość kończy się po kilku spotkaniach - ponieważ w życie kobiety wkracza inny mężczyzna. Przynajmniej tak się wydaje dziewczynie. Odtrącany  Richard powoli ukazuje swoje prawdziwe oblicze, jego obsesyjne uczucie wywołuje lawinę wydarzeń, podczas których stopniowo umacnia się uczucie między Julie a …. to już chyba pozostawię dla tych, co mają zamiar przeczytać pozycję Anioł stróż.

Narracja w książce jest trzecioosobowa, dzięki czemu dobrze możemy poznać wszystkich bohaterów oraz  w pewnym stopniu motywy ich postępowania. Jest ona również całkiem płynna, nie było chyba takiej chwili, abym pogubiłam się podczas czytania, co niekiedy się zdarza, gdy narrator opisuje różnych bohaterów..
Całość, jak sam autor wspomina, nie jest typowym thrillerem, ale historią o toksycznym uczuciu oraz rodzącej się pomimo tego miłości, przy tym wszystkim na szczególnym uwagę zasługuje Śpiewak, którego pokochałam od pierwszych kartek.

Czy powrócę do twórczości tego autora? Na pewno. Jestem bardzo ciekawa, jak wyglądają jego inne książki.

SELKAR - oddaj krew, pomóż innym


Księgarnia SELKAR, w ramach Światowego Dnia Krwiodawcy, zorganizowała całkiem ciekawą akcje. Zasady są proste, każdy kto odda krew, płytki krwi albo osocze dnia 14 czerwca 2011 roku, a następnie prześle zeskanowane lub sfotografowane potwierdzenie, że to zrobił, otrzyma 10% rabat na zakup w tej właśnie księgarni. Szczegóły dostępne są na stronie internetowej księgarni.
Jak wam się podoba taka promocja?


piątek, 27 maja 2011

Na dobry początek

Jak na mola książkowego przystało, również i mnie dopadł "blogowy wirus". Na czym on polega? Nałogowo odwiedzam blogi innych, rozpływam się nad recenzjami, które przypadną mi do gustu, a teraz sama spróbuje swoich sił w pisaniu recenzji. Jaki będzie efekt, tego jeszcze nie wiem, ale jestem optymistycznie nastawiona... Tylko jeszcze muszę skończyć studia i z pewnością coś dodam :-)
Tak na koniec, aby duszy było miło, piosenka przy której ostatnio odpływam.