wtorek, 14 sierpnia 2012

Złodziejka książek - Markus Zusak





Tytuł oryginału: The Book Thief
Wydawnictwo:  Nasza Księgarnia
Ilość stron: 496
Okładka: twarda





Jest to książka o której ciągłe gdzieś słyszałam, czytałam czy ona sama prześladowała mnie w bibliotece – zawsze kiedy czegoś szukałam pojawiała się właśnie ta pozycja… nawet tam gdzie być nie powinna. Pomimo to zwlekałam z lekturą Złodziejki książek. Teraz wiem, że to był ogromny błąd. Książka jest niezwykła, wzbudza wiele emocji, rozśmiesza, zasmuca, rozbudza w czytelniku nadzieję, że ludzie nadal potrafią nieś pomoc innym nawet wtedy gdy żyją w czasach wojny.

Czymś co mnie zaskoczyło był dobór narratora, jest nim mianowicie Śmierć. Opisuje „ona” lub „on” historie Liesel, którą dziewczynka spisała w zeszycie. Dodatkowo przedstawia własne spostrzeżenia co do niektórych wydarzeń, bo przecież śmierć wie wszystko, nawet to jak dana historia się skończy „wszyscy kiedyś umrzemy”* cytat z książki.

Zakończenie (a właściwie ostatnie 40 stron) wzbudziło we mnie wiele emocji, które do tej chwili do mnie powracają gdy myślę o Złodziejce książek. Kiedy skończyłam Złodziejkę książek to prawie popłakałabym się, a nie zdarza się to u mnie często podczas czytania książek czy też oglądania filmu. Powstrzymało mnie tylko to, że jechałam wtedy pociągiem.
Dodam, że samo zakończenie jest już w pewnym sensie przedstawione przez Śmierć na samym początku książki. Wiemy dokąd zmierza autor ze swoją historią, ale pomimo to możemy przywiązać się do postaci i mieć do samego końca nadzieję, że to się zmieni.

M. Zusak jak dla mnie mistrzowsko stworzył świat w małym niemieckim miasteczku, wplótł tam wojnę, jej konsekwencje, przedstawił barwnie poszczególne postacie i otworzył mi oczy na kilka spraw związanych z drugą wojną światową. Książka wydaje się obszerna, ale czyta się ja bardzo szybko. Polecam z czystym sumieniem.

niedziela, 27 maja 2012

Urodziny


Nadszedł wreszcie czas na notkę „zapychającą” oraz „chwalącą” – chociaż nad tym drugim powinnam się porządnie zastanowić.

Dzisiaj mija rok od chwili umieszczenia mojego pierwszego wpisu na tym blogu. Nie było to co prawda nic związane z książkami, ale chyba się liczy jako „wpis urodzinowy”. Z tego powody, mimo że od dawna cierpię na chroniczny brak czasu, postanowiłam coś naskrobać i wrzucić. 
Przyznam się, że nie udało mi się prowadzić tego bloga z taką intensywnością jaką planowałam, jednak przetrwał. Dzięki niemu udało mi się przeczytać kilka świetnych książek, które normalnie mogłabym ominąć. Również w większym stopniu przemyślałam co tak naprawdę lubię czytać, i co watro czytać… czasu tak mało, a książek tak wiele. Dodatkowo niemal potroiła się moja domowa biblioteczka – głównie dzięki promocją. Na koniec powiem, że przez tego bloga już całkowicie stałam się molem książkowym. 

A od czego się to zaczęło? Od przeczytania recenzji na blogu Agnieszki Tatery o książce Marty Kisiel Dożywocie – ale to już dłuższa historia.

Chcę również podziękować wszystkim za odwiedziny oraz za komentarze :-) 

Chyba lepiej już skończę, po pierwsze wpis ten staję się coraz bardziej chaotyczny, a po drugie muszę wracać do nauki.

Pozdrawiam mila :)

niedziela, 13 maja 2012

Pokój - Emma Donoghue






Tytuł oryginału – Room
Wydawnictwo: Sonia Draga, rok 2011
Ilość stron: 404






Nie jest to typowa „recenzja” w porównaniu do tych, które do tej pory umieszczałam tutaj, ale opinia książki jaką ostatnio przeczytałam. Mam to do siebie, że w tramwaju zawsze coś czytam, ostatnio była to pozycja Emmy Donoghue Pokój. Wybór był przypadkowy, o tak pierwsza lepsza książka z półki, jednak pochłonęła mnie całkowicie - raz prawie doszło do tego, że przegapiłabym swój przystanek. 

Książka opisuje historie pięcioletniego Jacka i jego matki, którzy są zamknięci w pokoju. Nikt oprócz porywacza nie wie, że tam są, co z nimi się dzieję, jak wygląda ich życie. To nie wszystko, nikt nawet nie wie o tym, że Jack istnieje. Chłopak urodził się w tych czterech ścianach, pokój jest „jego domem”. Matka od zawsze tłumaczyła mu, że poza nim świat nie istnieje. Obrazki w telewizji są nieprawdziwe, a ludzie, miejsca i rzeczy tam pokazywane są na niby. Chłopczyk nie wątpi w zdanie matki, ufa jej, a kobieta w stosunku do niego jest bardzo opiekuńcza. Matka Jack’a mimo sytuacji w jakiej się znalazła robi co w jej mocy aby jak najlepiej wychować syna – uczy go wszystkiego w miarę swoich możliwości i wiedzy, jednocześnie stara się go ochronić przed mężczyzną, który ją porwał. Rozumie jednak, że Jack jest coraz starszy i że nie zawsze będzie mogła to robić. Jedynym rozwiązaniem wydaje się dla nich ucieczka. Ale po wielu niepowodzeniach w tej kwestii, nie jest pewna czy to może się udać. 

Dodatkową informacją jaką mogę tutaj zamieścić, a jednocześnie nie zdradzać fabuły jest to, że porywacz to Stary Nick – a przynajmniej tak jest nazywany przez Jack’a i jego matkę. W przypisie zamieszczonym w książce możemy przeczytać, że tak czasami określa się w języku angielskim diabła. Dla mnie właściwie osoba opisana w książce jest kimś takim.

Jeszcze raz powtórzę, ta książka wciąga a jednocześnie przeraża. Polecam tym, którzy lubią taką literaturę.

wtorek, 13 marca 2012

Zimowy monarcha - Bernard Cornwell






Tytuł oryginału: The Winter King: A Novel of Arthur
Tom 1 trylogii arturiańskiej
Wydawnictwo: Erica
Ilość stron: 560
Okładka miękka




Do lektury „Zimowego monarchy” zabierałam się bardzo długo. Mogło to wynikać z braku czasu, ogólnej niemocy lub strachu, że niezwykły obraz Artura i „jego wesołej kompani”, który powstał kiedyś w mojej głowie, zostanie zniszczony.  Obaw tych nabrałam po przeczytaniu kilku recenzji. Jak jednak wiadomo ciekawość jest silniejsza od strachu, a pierwszy tom trylogii arturiańskiej kusił mnie coraz bardziej.

Narratorem całej historii jest Derfel.  Kiedyś młody rycerz walczący u boku innych wspaniałych wojowników jak i on sam, a obecnie stary mnich, który spisuje historię swojego dowódcy Artura. Opisywane przez niego sytuacje mają miejsce w tak zwanych „mrocznych wiekach” – okresie po odejściu Rzymian z Brytanii. Kiedy kolejny konflikty (zarówno wewnętrzne jak zewnętrzne), wojny oraz płynące z tego ofiary były praktycznie na porządku dziennym.

Uther, dotychczasowy władca Brytanii, nie posiada potomka w odpowiednim wieku, który mógłby przejąć władzę nad krajem w przypadku jego śmierci.  Ostatecznie nowym królem zostaje jego nowo narodzony wnuk – Mordred. W krótkim czasie jego opiekunem staje się wcześniej wspomniany Artur – jest on nieślubnym synem Uthera.

Artur to rycerz przepełniony ideałami o pokoju w Brytanii, własnym honorem oraz odwagą. Walcząc w imieniu swojego nowego króla pragnie udowodnić, że nie są to tylko puste słowa. Nie jest on jednak bez wad. W chwili gdy wydaje się, że spokój powróci do królestwa dzięki jego zaręczaną z księżniczką Ceinwyn on porzuca ją i ucieka z Ginewrą. Mogę tutaj wspomnieć, że doprowadza do kolejnego konfliktu w Brytanii. Artur kieruje się emocjami.…  Jest zwykłym człowiekiem z krwi i kości.

Kolejną niespodzianką był dla mnie Merlin. Zawsze wyobraziłam go sobie, jako dobrotliwego czarodzieja stojącego u boku Artura. W książce B. Cornwell’a jest inteligentnym, chwilami chciwym i upartym mężczyzną - druidem.  Pomaga Arturowi wtedy, kiedy jest mu wygodnie lub gdy ma odnieś z tego jakieś korzyści. Na spotkanie z takim Merlinem nie byłam przygotowana jednak dzięki temu stał on się dla mnie postacią bardziej realną i interesującą, a niżeli w innych opowieściach.
Podobnie jest z pozostałymi postaciami, Lancelotem, Ginewrą i Derflem. Nie są oni wyidealizowani, posiadają wady i zalety. I bardzo dobrze, na skutek tego są bardziej wiarygodni.

Wszystko to zmieszane z opisami Brytanii pogrążonej w walce, coraz silniejszym chrześcijaństwem oraz pozbawione zbędnego romantyzmu stanowi jak dla mnie bardzo ciekawą wersje opowieści o Arturze. Bernard Cornwell zaskoczył mnie, ale pozytywnie.



Książkę otrzymałam od wydawnictwa Erica, za co dziękuję.

niedziela, 19 lutego 2012

stos.. a właściwie stosik

Dawno nie wstawiałam żadnych zdjęć stosów. Powód był prosty, trafiały do mnie pojedyncze książki raz na miesiąc lub dwa... ale w ostatnim miesiącu coś się zmieniło, dlatego postanowiłam dodać tego posta z moimi małymi zdobyczami.

Na zdjęciu brakuje tylko dwóch książek:
Księżniczka z lodu - Camilla Lackber ...prezent od mamy, który bardzo mnie kusi
Gdzie dawniej śpiewał ptak - Kate Wilhelm ...zakup własny, skusiła mnie promocja i opis z okładki


W pierścieniu ognia - Suzanne Colins ...zakup własny, marzyłam o niej od dawna. Zaczęłam ją czytać już po wyjściu z księgarni. Pozostaje mi zdobyć tylko 3 część
Emma i ja - Elizabeth Flock ...zakup własny, zachęcona pozytywnymi opiniami i promocją 5zł :-)
Ksiądz Rafał oraz Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy. - Maciej Grabski ...zakup własny, również książki na które polowałam
Przedksiężycowi tom 1 Anna Kańtoch ...zakup własny
Droga Cienia - Brent weeks oraz Mechaniczny Anioł - Cassandra Clare ... pożyczone od znajomej

To na tyle. Kiedy następny stos - nie wiem. Mam nadzieję jednak, że uda mi się teraz znaleźć czas na czytanie tego wszystkiego. Co ostatnio wcale nie jest łatwe.
Na koniec mały muzyczny dodatek. Nie wiem co bardziej mi się podoba, piosenka czy teledysk.
Ed Sheeran - The A Team


Pozdrawiam - mila

czwartek, 26 stycznia 2012

Sto lat samotności - Gabriel Garcia Márquez


Tytuł oryginału : Cien años de soledad
ilość stron 436 stron
Wydawnictwo MUZA,  rok 1996/1997
okładka twarda - po przejściach :-) 


"plemiona skazane na sto lat samotności nie mają już drugiej szansy na ziemi" - G. G. Marquez Sto lat samotności 





Książka składa się z 20 rozdziałów bez tytułów i opisuje zawiłą historie rodu Buendia. Akcja toczy się w miejscowości Mocando, która została założona przez kilka rodzin. Jednymi z założycieli są José Arcadio Buendía i Urszula. Od nich rozpoczyna się dziwna „klątwa samotności” rodziny. Para ta doczekuje się trójki dzieci: Josego Arcadia, Aureliana i Amarantę, adoptuje również dziewczynkę o imieniu Rebeka – która, w późniejszym czasie, wychodzi za mąż za młodego Josego Arcadia. Jednocześnie  z opisem  kolejnych pokoleń, możemy zaobserwować wpierw stopniowy rozwój miasteczka, a następnie jego upadek oraz degradacje – co odnajduje również swoje odzwierciedlenie w losach  rodziny Buendia.

Ważną postacią w książce jest wędrowny cygan – Melquíades. Ma on duży wpływ na pierwszego z José Arcadio Buendía o czym dowiadujemy się w dalszej części książki. Zainspirowany pokazami sztuk magicznych cyganów, Jose buduje laboratorium i zaczyna się zajmować alchemią. Izoluje się tym samym od swojej rodziny.
Wracając do Melquíadesa – on właśnie w podeszłym wieku, zostaje przygarnięty przez rodzinę Buendíów, otrzymuje tam swój pokój i spisuje zagadkowe pergaminy. Są one przepowiednią losów całej rodziny. Jednak dopiero Aureliano Babilonia, ostatni przedstawiciel rodu Buendiów rozszyfrowuje przedziwną przepowiednia – jego rodzina od zawsze była skazana na śmierć i zapomnienie.

Urokowi historii opisanej przez G.G Márqueza dodaje fakt, że świat realny, wojna, konflikty, samotność bohaterów oraz opisy kazirodczych związków, przeplatają się z magią w bardzo naturalny sposób. Można mieć wrażenie, że wspomniana wcześniej wojna jest tak samo realna,  jak latający dywan lub przepowiednie z kart.

Książka zawiera w sobie bardzo ciekawą oraz pouczającą historie. Pokazuje nam jak samotność może wpłynąć na człowieka - co może wywołać u całej rodziny. Konsekwencje związków kazirodczych oraz płynącą z nich izolację od innych ludzi/ osób.

Pozycja ta nie należy do łatwych, podczas jej czytania należy się skupić. Wynika to z faktu, że pojawiający się bohaterowie noszą często imiona i nazwiska swoich poprzedników, a świat „magii” przeplata się ze zwykłą codziennością.

Pomimo to, jest ona książką warta uwagi oraz poświęcenia czasu.

wtorek, 6 grudnia 2011

Deklaracja – Gemma Malley






Tytuł oryginału - The Declaration
Wydawnictwo -  Wilga
Ilość stron – 312
Okładka miękka




Akcja książki rozpoczyna się w roku 2140. Posiadanie potomstwa jest zakazane. Wyjątek stanowi  fakt rezygnacji z leku na nieśmiertelność, niestety taką rezygnacje należy podpisać gdy ma się 16 lat.

Mimo wszystko w świecie stworzonym przez G. Malley są osoby, które nie podporządkowały się prawu i zakładają w ukryciu rodziny. Tytułowa Deklaracja określa dzieci z takich związków nadmiarami . Anna jest jednym z nich. Ona właśnie i podobni do niej w świecie idealnym nie mają prawa do życia.  Nadmiary nie mają w ogóle prawa do jakichkolwiek luksusów, a w szczególności do leku na nieśmiertelność

Dziewczyna wychowuje się w ośrodku dla nielegalnych, w którym znajdują się dzieci schwytane przez specjalną policje - łapaczy. Anna była małym dzieckiem kiedy tam trafiła i nie pamięta swoich rodziców, a co gorsza nienawidzi ich za to, że się urodziła.

W miejscu tym nadmiary uczą się jak mogą stać się pożyteczne dla ludzi legalnych, wykonując ich wszelkie polecenia oraz ułatwiając im życie jak tylko potrafią. Ujmując prościej stają się ich niewolnikami.  Właśnie w ten sposób nadmiary mogą odpracować dług wobec natury – którym są ich narodziny oraz całe życie.

Wracając do głównej bohaterki, Anna jest pogodzona z losem jaki ją czeka. Wkrótce opuści ośrodek i stanie się pożyteczna dla społeczeństwa, cieszy ją to. Uważa, że prawo jest sprawiedliwe, a ona powinna pokornie mu się podporządkować.

Wszystko byłoby dla dziewczyny proste, gdyby w ośrodku nie pojawił się pewien chłopak – Peter. On wprowadza chaos w poukładane życie Anny twierdząc, że trafił do ośrodka aby ją uwolnić. Opowiada jej o życiu jakie może prowadzić, o jej rodzicach. Próbuje przebić się przez twardą skorupę Anny, dając jej nadzieję, że jest warta więcej niż twierdzi prawo.

Podsumowując, książka jest napisana w miarę prostym językiem jednak, dzięki wątkowi, na którym się opiera, może zainteresować zarówno młodszych jaki i starszych czytelników.

Ja natomiast zachęcam do przeczytania, ze względu na jeden motyw – jak bardzo moralnie może upaść społeczeństwo, które się rozwinęło i zwalczyło choroby? Ludzie zawsze pragnęli nieśmiertelności. Gemma Malley ukazała świat w którym jest to możliwe, jednak płaci się za to ogromną cenę - prawo do życia mają tylko ludzie legalni, pozostali to nadmiary, oni odbierają wodę, żywność i miejsce na ziemi tym osobą, którym "ono się należy".
.......
Wybaczcie za czcionkę, ale sama nie wiem dlaczego tak się zmienia.