wtorek, 13 marca 2012

Zimowy monarcha - Bernard Cornwell






Tytuł oryginału: The Winter King: A Novel of Arthur
Tom 1 trylogii arturiańskiej
Wydawnictwo: Erica
Ilość stron: 560
Okładka miękka




Do lektury „Zimowego monarchy” zabierałam się bardzo długo. Mogło to wynikać z braku czasu, ogólnej niemocy lub strachu, że niezwykły obraz Artura i „jego wesołej kompani”, który powstał kiedyś w mojej głowie, zostanie zniszczony.  Obaw tych nabrałam po przeczytaniu kilku recenzji. Jak jednak wiadomo ciekawość jest silniejsza od strachu, a pierwszy tom trylogii arturiańskiej kusił mnie coraz bardziej.

Narratorem całej historii jest Derfel.  Kiedyś młody rycerz walczący u boku innych wspaniałych wojowników jak i on sam, a obecnie stary mnich, który spisuje historię swojego dowódcy Artura. Opisywane przez niego sytuacje mają miejsce w tak zwanych „mrocznych wiekach” – okresie po odejściu Rzymian z Brytanii. Kiedy kolejny konflikty (zarówno wewnętrzne jak zewnętrzne), wojny oraz płynące z tego ofiary były praktycznie na porządku dziennym.

Uther, dotychczasowy władca Brytanii, nie posiada potomka w odpowiednim wieku, który mógłby przejąć władzę nad krajem w przypadku jego śmierci.  Ostatecznie nowym królem zostaje jego nowo narodzony wnuk – Mordred. W krótkim czasie jego opiekunem staje się wcześniej wspomniany Artur – jest on nieślubnym synem Uthera.

Artur to rycerz przepełniony ideałami o pokoju w Brytanii, własnym honorem oraz odwagą. Walcząc w imieniu swojego nowego króla pragnie udowodnić, że nie są to tylko puste słowa. Nie jest on jednak bez wad. W chwili gdy wydaje się, że spokój powróci do królestwa dzięki jego zaręczaną z księżniczką Ceinwyn on porzuca ją i ucieka z Ginewrą. Mogę tutaj wspomnieć, że doprowadza do kolejnego konfliktu w Brytanii. Artur kieruje się emocjami.…  Jest zwykłym człowiekiem z krwi i kości.

Kolejną niespodzianką był dla mnie Merlin. Zawsze wyobraziłam go sobie, jako dobrotliwego czarodzieja stojącego u boku Artura. W książce B. Cornwell’a jest inteligentnym, chwilami chciwym i upartym mężczyzną - druidem.  Pomaga Arturowi wtedy, kiedy jest mu wygodnie lub gdy ma odnieś z tego jakieś korzyści. Na spotkanie z takim Merlinem nie byłam przygotowana jednak dzięki temu stał on się dla mnie postacią bardziej realną i interesującą, a niżeli w innych opowieściach.
Podobnie jest z pozostałymi postaciami, Lancelotem, Ginewrą i Derflem. Nie są oni wyidealizowani, posiadają wady i zalety. I bardzo dobrze, na skutek tego są bardziej wiarygodni.

Wszystko to zmieszane z opisami Brytanii pogrążonej w walce, coraz silniejszym chrześcijaństwem oraz pozbawione zbędnego romantyzmu stanowi jak dla mnie bardzo ciekawą wersje opowieści o Arturze. Bernard Cornwell zaskoczył mnie, ale pozytywnie.



Książkę otrzymałam od wydawnictwa Erica, za co dziękuję.

3 komentarze:

  1. Hmm, nie miałam jeszcze okazji sięgnąć po książki Bernarda, ale w końcu będę musiała!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze zobaczę, ta książka jakoś nie przemawia do mnie.

    OdpowiedzUsuń